W międzywojennej Polsce nie było lepszego fotografika współczesnej architektury od Czesława Olszewskiego. Ponad 90 pełnych elegancji fotografii architektury można oglądać na wystawie „Miastowidzenie. Fotografie Czesława Olszewskiego” w Domu Spotkań z Historią.
Na zdjęciach Olszewskiego architektura nabiera trzeciego wymiaru, zdaje się być namacalna. Materiały budowlane mają własną fakturę i charakter. Drewno jest drewnem, łamany kamień gra światłem i cieniem. Nie ma przy tym wątpliwości, że jest to kamień. Szlachetne tynki błyszczą w słońcu drobinkami metalu. W jego fotografii architektonicznej niektóre kadry, fragmenty iście „rodczenkowskie” (fragmentaryczne) ocierają się już o granice abstrakcji.
Olszewski, fotografując architekturę, czekał często na odpowiedni układ chmur. Stanowią one tło dla niejednego zdjęcia budynków, przesyconego promieniami słońca, szybującego po niebie niczym eskadra żaglowców. Jak wspomina syn fotografika, historyk sztuki, prof. Andrzej Olszewski na odpowiedni układ chmur wiszących nad cmentarzem żydowskim w Grójcu jego ojciec czekał aż dwa dni. Fotografik nie stronił bowiem też od fotografii pejzażowej i krajoznawczej. Niekiedy zajmował się też fotografią reklamową. Jednak to architektura jest moim zdaniem najbardziej frapującym tematem jego twórczości fotograficznej. Dla architektury miał on ogromne wyczucie. To nie były zdjęcia wrażeniowe, przypadkowe. Oddają istotę budynków, ich materiał, konstrukcje, zagadnienia przestrzeni, korelacji z otoczeniem.
Czesław Olszewski, urodzony w 1894 r., kończył gimnazjum w Piotrkowie Trybunalskim. Do Warszawy przybył w połowie lat 20. W 1925 r. podjął studia na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. Studiów nie ukończył, ale zdaniem jego syna to one w dużym stopniu ukształtowały jego postrzeganie architektury.
Dodajmy, że warszawski wydział architektury w latach międzywojennych kształtował kolejne generacje architektów zafascynowanych ówczesną awangardą: niemieckim Bauhausem, holenderskim De Stil, Le Corbusierem, ale z czasem, w latach 30. też architekturą czechosłowacką, fińska czy szwedzką. Niemałą rolę w propagowaniu funkcjonalizmu i racjonalnego modernizmu ogrywała redakcja miesięcznika „Architektura i Budownictwo”, ukazującego się od drugiej połowy lat 20. Olszewski współpracował z „Architekturą i Budownictwem”, robiąc na zamówienie miesięcznika zdjęcia do kolejnych prezentacji nowych budynków, aż po wrzesień 1939 r.
Współczesna fotografia cyfrowa zbanalizowała proces robienia zdjęć. Dziś każdy fotografuje telefonem cyfrowym. Jednak aż do chwili rewolucji cyfrowej fotografia była magią. Wymagała też dużych umiejętności. Andrzej Olszewski wspomina, jak ojciec uczył go na „oko” nastawiać migawkę i przesłonę. Sam zdobywał tę wiedzę drogą prób i błędów. Wypracował własną technikę, miał własny styl fotografowania architektury. Wywoływał i obrabiał zdjęcia w swoim mieszkaniu w Al. Ujazdowskich. Syn fotografika do dziś wspomina pokój wykorzystywany na ciemnię, sterty papierów fotograficznych znanych firm, w tym także wysoko cenione papiery z warszawskiej fabryki Franaszka. W procesie wywoływania fotografii Czesławowi Olszewskiemu pomagała żona. Olszewski nauczał też sztuki fotografowania. W latach 1929-1941 był wykładowcą Miejskich Kursów Fototechnicznych.
Na wystawie w Domu Spotkań z Historią oglądamy zdjęcia budynków świeżo oddanych do użytku. To chwila, gdy budynek jest zazwyczaj jeszcze „czysty”. Nie zniekształconym życiem, które nawarstwia się w jego wnętrzu, dokonuje zmian i zniekształceń. Elewacje, wnętrza budynków są takie, jakie stworzyli architekci. Są to zdjęcia pochodzące głównie z lat 30. XX w. Ale zobaczymy też kilka powojennych fotografii ukazujących m.in. nowe realizacje w Nowej Hucie.
Kuratorzy wystawy, historyczka sztuki Marta Leśniakowska oraz fotograf Tomasz Kubaczyk wybrali na wystawę 95 zdjęć spośród kilku tysięcy zachowanych negatywów (na szkle i kliszach filmowych). Pochodzą one za zbiorów Instytutu Sztuki PAN, Muzeum Narodowego w Warszawie, Muzeum Warszawy, wreszcie archiwum rodzinnego prof. Andrzeja Olszewskiego. Niektóre odbitki powiększone zostały do bardzo dużych formatów. Wszystkie cechuje ostrość pozwalająca na pokazanie szczegółów, na pierwszy rzut oka niezauważalnych przez ludzkie oko, a utrwalonych przez obiektyw.
Jak już wspomniano, Czesław Olszewski publikował swoje fotografie na łamach fachowego czasopisma architektonicznego „Architektura i Budownictwo”. Dodajmy, że dzisiejsza „Architektura – Murator” jest w prostej linii kontynuatorką przedwojennego „AiB”. Na wystawie widzimy na przykład kilka fotografii, które Olszewski zrobił z myślą o prezentacji w miesięczniku, ale ostatecznie nie wybranych do publikacji. Wśród nich m.in. zdjęcia z wnętrza narożnego mieszkania w Domu Wedla przy Puławskiej u zbiegu z Madalińskiego (publikacja innych fotografii ukazujących ten budynek w „AiB” 1938, nr 1). Fotografie są zaskakujące. Dziś niezwykle cenne, ukazujące wnętrze narożnego pokoju oraz windy „Otis”, a także skrzynek na listy zniszczonych bodajże u schyłku lat 80. XX w.
Innym miesięcznikiem, z którym współpracował Olszewski były luksusowe „Arkady”. Wydawane na kredowym papierze z fabryki Franaszka (cena 3 zł), założone były przez Wandę Filipowiczową, legendarną uczestniczkę zamachu na warszawskiego generała-gubernatora Gieorgija Skałona w 1906 r. i żonę Tytusa Filipowicza, ambasadora RP w Waszyngtonie.
W „Arkadach” autorzy znakomitych często zdjęć z reguły nie byli podpisywani, ale na przykład pokazane na wystawie w DSH fotografie pływalni solankowej w Ciechocinku jako jedyne w numerze opatrzone są nazwiskiem autora fotografii („Arkady” 1936 nr 5).
Prof. Andrzej Olszewski wspomina, że jego rodzice byli zakolegowani z panią Filipowiczową. Dobrze ją pamięta. Opowiada też, jak otrzymał od niej zabawkę w postaci zagrody z miniaturowymi zwierzętami hodowlanymi.
Znajomość z Filipowiczową i redakcją „Arkad” to też siłą rzeczy inne tematy fotograficzne niż architektura. Było to czasopismo poświęcone różnym dziedzinom sztuki. Pani Filipowiczowa była bowiem współwłaścicielką salonu mód i konfekcji kobiecej „Telimena”, reklamującej się jako pierwszy w stolicy „boutique”. Salon prowadziła jednak nie zajęta „Arkadami” Filipowiczowa, lecz Maryla Liphardtówna, żona pianisty i radiowca Romana Jasińskiego, siostrzenica Jana Wedla. Trzecią wspólniczką była Stanisława z Sandeckich Nowicka, żona architekta Macieja Nowickiego.
Olszewski, już w innych czasach, w latach okupacji niemieckiej fotografował zaprojektowaną przez małżeństwo Nowickich kawiarnię Latona Bliklego na tyłach kamienicy przy Nowym Świecie. Seria zdjęć z Latony to zapewne najciekawsze fotografie współczesnej architektury polskiej z lat okupacji.
To, czego nie zobaczymy na wystawie w DSH, to fotografia barwna Czesława Olszewskiego. Eksperymentował z nią, publikując duże, całostronicowe zdjęcia zarówno na łamach „Architektury i Budownictwa”, jak i „Arkad”. O ile w „AiB” były to fotografie ilustrujące architekturę, to „Arkadom” użyczył zdjęcia, w którym wyraźnie fascynował się możliwościami nowego medium. Sfotografował m.in. stanowisko ulicznej kwiaciarki, wystawiane na rogu ulicy Mazowieckiej i Traugutta, w jednym z najbardziej ożywionych punktów warszawskiego city. Feeria barwnych kwiatów sprzedawanych z wiader i tworzących kompozycje artystyczne. Zdjęcie unikatowe i moim zdaniem ważne dla opowieści o pejzażu Warszawy lat 30. XX w. Klientami ulicznej kwiaciarki byli ludzie powszechnie znani, artyści, bywalcy pobliskich lokali. Widywano rozmawiającego z kwiaciarką Juliana Tuwima. Pisał on już po zagładzie przedwojennego świata: „Róg Traugutta / i Mazowieckiej. Jak tam zdrowie / Kochana pani kwiaciareczko?”.
Wystawie w DSH towarzyszyć ma album ze zdjęciami architektonicznymi Czesława Olszewskiego. Zdjęcia Olszewskiego staną się też częścią bezpłatnej aplikacji „Wasza Warszawa”.
Kuratorzy: Marta Leśniakowska, Tomasz Kubaczyk,
Teksty: Marta Leśniakowska, Karolina Andrzejewska-Batko,
Koordynacja projektu i produkcja wystawy: Julia Libera
→ Szlakiem modernizmu. Warszawa. Al. Niepodległości 156. Luna już nie świeci